Assassination Nation to film stylowy. Zgrabnie operuje formą, naprzemiennością planów, czasem (a może często?) wygląda nawet jak teledysk. Fabuła jest tutaj z jednej strony mniej znacząca, ale jednocześnie pozostaje bardzo aktualna. Uwspółcześnione polowanie na czarownice w dobie internetu, gdzie prywatność sięga swego kresu. To film będący dobrym przedstawicielem roku 2018 i naszej obecnej codzienności. To ostra, samoświadoma satyra, która nie stroni od przemocy. Porównania do "Spring Breakers" są dość trafione, ale tamten tytuł będzie w porównaniu raczej łatwiejszy do strawienia. Assassination bywa naprawdę przerażające i odrzucające, jednak nigdy nie można odwrócić od niego wzroku. Odessa Young daje tutaj prawdziwy popis, a Hari Nef jako Bex trudno nie polubić.
Film zdecydowanie nie dla każdego, łatwo trafi do kategorii "love or hate", czy "future cult classic". Tak czy siak, zdecydowanie wbija się w mój ukochany specyficzny rodzaj kina.
Jak dla mnie to mega rozczarowanie. Tak jak uwielbiam Spring Breakers, tak bardzo zawiodłem się na Assassination. O ile ten pierwszy jest hipnotyzującą wycieczką podlaną alkoholem, o tyle ten drugi to pokaz slajdów u babci w niedzielę popijany herbatką.
To jest aż niepojęte jak bardzo nie zależało mi na postaciach w tym filmie, a nawet im źle życzyłem. Tam mieliśmy pozerów którzy muszą dokonać wyboru - wrócić do realu jak Selena, czy dalej udawać jak gangsta Franco. Tutaj mamy te hasztagowe wydmuszki.
Dla porównania w takim Happy Death Day na początku miałem ochotę własnoręcznie zamordować bohaterkę by na końcu wprost ja uwielbiać. Tutaj bez emocji
Reżyser chwyta się różnych gatunków- gore/slashera, dramatu, filmu społecznego (niezłe celne komentarze pewnych zjawisk) ale niestety w żadnym z nich nie jest wybitny.
Film ma słabe tempo i przynudza
Do tego te elementy polityczne (feministki, nacjonaliści, lgbt) blehhh
I zakończenie gdzie cztery wiedźmy z kamiennymi twarzami twardzielek robią rozpierdziel - mega słabe i tanie to było
Totalnie kretyńska była scena gdzie matka Lilly bierze ją za kudły i wywala z domu - totalnie irracjonalne zachowanie w filmie który chce komentować na poważnie zachowanie społeczeństwa!!!
Podsumowując: wg mnie brakło jaj, komcepcji i stylu
Mnie tam wstawki LBGTQA to spokojnie mogli zrobić coś bardziej wciągającego; n.p. uczennice przeniesione z jakiegoś dużego miasta. A tak jak jest to równie dobrze mogły by być one przybyszkami z innych planet.
Mnie to najbardziej rozśmieszył wątek lewicowych postaci posiadających broń palną w domu i potrafiących jej używać.
Jedyne rzecz, z którą się nie zgadzam w Twojej ocenie, to "brak stylu". Moim zdaniem film jest przestylizowany, zupełnie do utraty jakiegoś sensu, nawet w fantastycznym świecie równoległym.
Ja całość oceniam jeden punkt niżej niż Ty, bo przeskalowałem przez doświadczenie i dostępność funduszy w produkcji. Nie można słabości tego filmu zwalić na brak forsy lub talentów ekipy.
To jest faktycznie, nie wiem na ile celowa, na ile przypadkowa, ale zabawna sytuacja, że lewactwo sięga po broń, gdy dochodzi co do czego.
jeśli podobała się forma to polecam serial reżysera, czyli "Euforię". Taka bardziej ulepszona wersja filmu.
Racja, technikalia w "Euphorii" wchodzą na jeszcze wyższy poziom niż w "Assassination Nation". Levinson ma swój styl i mnie on bardzo odpowiada.
narazie ogladam ten film i skomentuje to tak "normalny facet szanujący sie nigdy nie zrobi kobiece minettke , tylko brudasy i alkoholicy to robią"
Taaaa, tylko szkoda, że niby film jest o polowaniu na czarownice w internecie, o hipokryzji i o tym jak łatwo innych osądzamy, a szybko zmienia się w lewacką laurkę, gdzie znów biali mężczyźni ciemiężą kobiety, a penis jest dobry tylko wtedy, gdy się udaje, że się go nie ma.
No i oczywiście, gdy myślisz, że film wyluzował i pławi się w zbiorowej socjopatii, to znów wjeżdżają kolejne morały i zbawianie świata. Albo się robi odjazd z masowymi strzelaninami na ulicy, albo jednak pozostaje się w sferze realizmu, gdzie nawet w małych miastach jest więcej niż jeden radiowóz.