Ciekawy pomysl na fabule. Ukazanie cienkiej lini miedzy geniuszem i szalenstwem, a moze wrecz braku granicy miedzy nimi. Falujaca suinusoida przeplatajacych sie momentow kiedy to prym wiedzie jeden z wymienionych biegunow. Niezla gra aktorska, niezle zdjecia, tylko...film nie porusza. Czegos brak, jakiejs przyprawy, w tym bezsmakowym tyglu serwowanych nam emocji. Nie wiem czego...moze ktos ma pomysl?