Film ma drobne mankamenty, ale ogólnie mi przypadł do gustu, na dużym ekranie oglądało mi się go wspaniale - przyjemna muzyka, ładne widoki, scenografia i kostiumy, Kidman wypadła wiarygodnie. Nie przeszkadzały mi długie wątki romantyczne czy dłużyzny, nie nudziłam się ani przez chwilę.
Dokładnie, piękny film. Spokojny, stonowany, harmonijny, refleksyjny, poetycki, autentyczny.
Sprawdziłeś też, czy przecinków nie brakuje? "Mnie" należy użyć na początku i na końcu zdania, w środku może być "mi".
Może, a nawet musi, pod warunkiem, że nie jest akcentowane, a szyk zdania sugeruje, że jest. Przyznaję, że "od biedy" można uznać, że nie, zależy jak się to przeczyta, z akcentem na "mi", czy nie. Być może źle to odczytałem, ale jak widzę nie wiesz, że dłuższej formy używamy nie tylko na początku i końcu, ale też wszędzie tam, gdzie zaimek jest akcentowany.
P.S.
Ja się nie czepiam, po prostu mnie telepie jak wszędzie dokoła słyszę i czytam, że "mi się podobało", "mi się wydaje", "tak samo "mi". Brak przecinków jest do wybaczenia, bo tak nie razi. Moim zdaniem.
Mnie też to „mi” telepie - i to po pięciu latach... A najbardziej załamujące jest to, że po słusznym zwróceniu uwagi, Loraine jeszcze protestuje... Niedouczonym nie brakuje jednak tupetu...
Ok. Zgodzę się, że film świetnie nadaje się do kin :)) Obraz pustyni idealnie współgra z mrokiem kinowej sali. Ale nawet jeśli wizualnie zachwyca, to fabularnie sama opowieść niestety kuleje. Widać, że wszystko zostało tak zrobione by podkreślić rolę i postać Kidman (która naprawdę bardzo dobrze zagrała i jest to chyba jej jedna z lepszych ról ostatnich lat). Ale właśnie przez to film staje się jednowymiarowy. Mamy tylko ją i kilku statystów.
Poza tym w wielu miejscach odczuwa się chaos. Nie tylko chronologiczny, co przede wszystkim na poziomie scenariusza. Trochę to wszystko rozczarowuje. Tym bardziej, że przecież Herzog jest doświadczonym twórcą i sztuka "wciągania" widza w opowieść nie jest/nie powinna być mu obca.
Moim zdaniem "Królowa Pustyni" jest bardzo dobrym filmem. Dla mnie wszystko było spójne, zarówno fabuła, jak i sposób jej przedstawienia. Piękne widoki, urzekająca muzyka, niezwykły klimat. Zdecydowanie jest to kino autorskie, którego wartość być może docenią tylko nieliczni. Najbardziej podobały się ujęcia lotu ptaka ukazujące cały majestat pustyni. Przyznam się, że wcześniej nie słyszałam nic o Getrude Bell, a film sprawił, że na pewno poszperam w literaturze i tym samym uzupełnię braki :)