Taka piękna i miła była w The Cosby Show, teraz wchodzę, a tu trzy rozwody... Szkoda. To nie znaczy oczywiście, że coś z nią nie tak, ale jak się tak człowiek napatrzy na aktorkę grającą taką rolę, to zaczyna ją utożsamiać ją z postacią i wydaje się, że w życiu prywatnym też jest taką idealną żoną i matką. Szkoda, że aż trzy rozwody i małżeństwa w sumie z niezbyt długim stażem.
Podobno jest taka reguła, że prywatnie fajni ludzie grają shwarzcharaktery i na odwrót. Może coś w tym jest?
Myślę, że wina leży zawsze po obu stronach. Co nie znaczy, że zawsze w proporcjach pół na pół. Swoją drogą, bardzo dziwnie czyta się swoją wypowiedź sprzed... dziewięciu lat. :D