1. Mamy licealistki
2. Jedna pod wplywem impulsu gwalci (sic!) druga przy uzyciu szczotki do wlosow (sic!)
O ile dobrze rozumiem Jan Holoubek chcial w "ROJST" realizmu na 100% to co tu robi scena rodem z filmow wieziennych o kobietach z lat osiemdziesiatych?!
3. Jaki byl cel tej akcji gdy nie ma publiki? Juz: "Rozbieraj sie, bo wyjawie skad mialas kase" byloby bardziej sensowne. Holoubek odplynal w swoich fantazjach o wrednych licealistkach (to nie poprawczak, zeby takie akcje byly i to na dyskotece szkolnej jeszcze (sic!))
Ta szczotka to było chyba przegięcie. Akcja jak sam stwierdzasz niczym z poprawczaka, troche zalatuje tanią sensacją, twórcy mogli wymyślić coś innego.
Im mniej tych "bialych plam" w historii, tym bardziej wyglada to na koncept do ktorego dopisywano "na szybko" te "tabloidowe" FAKTy
Scena jak w 13 reasons why i oczywiście tak samo zła i taki sam cringe. Owszem, przegięli.
Horendalna scena, kompletnie niewiarygodna pod każdym względem. Silenie się na brutalność żeby uzasadnić samobójstwo.
Byłem przekonany, że obetnie jej włosy czy coś w ten deseń, to co zobaczyłem spowodowało opad szczęki.
Coś takiego mogło się zdarzyć w zawodówce. W liceum - absolutnie nie. Nie wiem skąd pomysł, że w jednej klasie liceum znalazłyby się trzy dziewczyny z marginesu, w tym jedna psychopatka. Nie w realiach lat 80., takie dziewczyny chciały (i musiały) szybko zdobyć zawód i iść na swoje.
Gdyby miało być wiarygodnie, wredna koleżanka dorwałaby się do mikrofonu na dyskotece i oznajmiła przed całą szkołą, że Justyna się puściła za pieniądze. To by wystarczyło, żeby dziewczyna się załamała.
w filmie mamy do czynienia ze szkołą podstawową (dyskoteka dla klas siódmych i ósmych)
Masz rację, umknęło mi to (Justyna mówiła o maturze, więc się zasugerowałam, zwłaszcza że dzieciaki raczej licealne były z wyglądu :)). W takim razie nie mam zastrzeżeń, w przypadku ostatnich klas podstawówki takie zachowanie jest prawdopodobne.
W zawodówce tak a w liceum już nie? Cóż za dziwne dywagacje. Czym to argumentujesz, bo dla mnie piszesz niedorzeczności.
Rocznik 1972. Dorastałem w latach osiemdziesiątych. W liceum rożne cyrki się działy. W zawodówkach wtedy byli prawie sami mężczyźni/chłopcy, więc dalej nie rozumiem jakim cudem taka sytuacja miała by miejsce w zawodówce a w liceum, gdzie często stosunek dziewcząt do chłopaków była 80/20 już nie.
Jestem parę lat starsza od Ciebie, i znakomita większość moich koleżanek z podstawówki poszła do zawodówek (głównie krawieckich, fryzjerskich i gastronomicznych). Liceum ogólnokształcące było dla elity, dla góra 20 procent (w mojej klasie były 32 osoby, 4 dziewczyny poszły do ogólniaka - i żaden chłopak, ale wychowywałam się w typowo robotniczej dzielnicy, w innych ten procent był wyższy). Do LO szły osoby, które wybierały się na studia - znowu: dostępne wówczas dla jakichś 15 procent młodzieży. Dla młodzieży z patologicznych rodzin, z marginesu społecznego czy jak byś chciał nazwać postaci tych dopuszczających się gwałtu dziewczyn, pokazane w serialu - liceum było po pierwsze nieosiągalne (ze względu na wyniki w nauce uprawniające do podjęcia nauki w liceum, a w zasadzie ich brak), po drugie - uważane przez nie za niepotrzebną stratę czasu. Liceum to były 4 lata nauki, po których trzeba było jeszcze albo 5 lat studiować, albo iść do szkoły policealnej. Prawie nikt z rodziny robotniczej się na to nie pisał, skoro w zawodówce można było mieć swoje pieniądze już w drugiej klasie, a po trzeciej załapać się na dobrze płatną pracę w produkcji lub usługach.
Nie wiem, jakie według Ciebie "cyrki się działy" w liceach, ale według moich doświadczeń nauczyciele wówczas redagowali nawet na próby wykluczenia, a co dopiero na agresję słowną czy czynną. Wulgarna i ewidentnie zaburzona dziewczyna zostałaby z LO relegowana, nie miałaby szansy przetrwać pierwszej klasy.
Zapominasz o jednej podstawowej rzeczy. Technika, gdzie uczniowe byli przemieszani, oczywiście nie na lekcjach, ale na przerwach zarówno Ci z zawodówek jak i z technikum, gdzie panował zdecydowanie wyższy poziom. To samo licea zawodowe, gastronomiczne i inne, ogólnie zespoły szkół, miały młodzież tą z niższych warstw społecznych jak i z nastawieniem na studia, wszak po technikum czy liceum zawodowym masz maturę. Ja uczyłem się akurat ogólniaku, mój młodszy brak w liceum zawodowym. Mój ogólniak miał najniższy poziom w mieście, takie technikum mechaniczne miało już wyższy i trudniej tam było się dostać.
Z całym szacunkiem are realia tamtych czasów oceniasz na podstawie swoich obserwacji. Przecież nie wiesz jak było w innych szkołach. To cię zaskoczę bo mój tata był przypadkowym świadkiem gwałtu na licealistce przez kolegę na jednej z przerw. Syn milicjanta, nigdy nie poniósł konsekwencji. Dziś jest szanowanym samorządowcem.
No cóż, milicja to była innego rodzaju patologia... Chodziło mi o to, że dzieci z patologicznych rodzin (w podstawowym sensie: alkoholizm, słabo płatna praca, dużo dzieci) nie szły do liceum, bo ich rodzin na to nie było stać - a jeśli nawet było, to społeczna presja (i własna chęć tych dzieci) kierowała je w stronę szkół, które dawały możliwość szybkiego uniezależnienia się. Sądząc po migawkach z zapyziałych familoków, w których mieszkały dziewczyny znęcające się nad Justyną, należały one do takiej "zwykłej" patologii i - z punktu widzenia prawdy czasu - zupełnie nie widzę ich w liceum.
A co do syna milicjanta - to bardzo prawdopodobne, niestety. Rodziny milicyjne i wojskowe dbały o wykształcenie dzieci i sporo ich było w liceach. W tych rodzinach z kolei ambicja rodziców bywała znacznie wyższa od możliwości intelektualnych dzieci, co mogło tworzyć frustratów, wyładowujących się na innych, także seksualnie.
To była córka opozycjonisty, więc nie jestem pewien, czy w takich sytuacjach nauczyciele reagowali. Trochę pamiętam PRL, ale nigdy nie miałem do czynienia z opozycjonistami czy ich dziećmi, więc nie jestem pewien.
Znajomy rodziców był w latach osiemdziesiątych nauczycielem w szkole, w której uczyły się dzieci Lecha Wałęsy - wówczas najsłynniejszego opozycjonisty :) Problemy z nimi były, ale polegały raczej na tym, że dzieciaki nadużywały sławy ojca... Ale to inna sytuacja, było ich kilkoro, no i chodziło o samego Lecha. Miałam też w liceum koleżankę, której matka była internowana - nikt by jej nie zaatakował, nastroje społeczne były takie, że dzieci opozycjonistów były pod nieformalną ochroną.
Ale czy tak było w każdej szkole ? Tu bardziej chodziło o bezkarność tych dziewczyn, które dręczyły słabszą i działalność jej ojca mogła być co najwyżej wymówką. Bardziej mi chodzi o brak reakcji ze strony nauczycieli. Mogli się bronić córkę opozycjonisty. Nieformalne wsparcie rówieśników to jedno, ale czy nauczyciel nie ryzykowałby jakichś szykan, gdyby interweniował?
Żaden nauczyciel nie przymknąłby oka na dręczenie kogokolwiek, a tym bardziej dzieci z rodzin dotkniętych szykanami w czasie stanu wojennego. Problemem mógł ewentualnie być dyrektor z nadania partyjnego, ale nie wydaje mi się, żeby to kogoś z nauczycieli powstrzymywało przed byciem porządnym człowiekiem... Ale wiesz, moja pamięć dotyczy Gdańska, nie będę się upierać, że na pewno w innych częściach Polski też tak było...
To wiele tłumaczy. Gdzie indziej na pewno było inaczej, z wyjątkiem dużych miast. Niekoniecznie szykanowano dzieci opozycjonistów, ale na pewno atmosfera była inna. W mojej mieścinie podobno za bardzo nie odczuwało się Stanu Wojennego. Nigdy nie było jakichś wielkich demonstracji czy protestów. Wszystkie zmiany docierały dużo później.
A co do takich szykan, to jeśli nauczyciele widzieli, to reagowali. Jeśli widzieli. Ale też nie było tam dzieci opozycjonistów, więc nie wiem, jakby było w takich sytuacjach.
Yep. Mysle to samo. Przerysowane, slabe, tanie, zbednie brutalne i malo realistyczne.
Moim zdaniem ta cała akcja ze szczotką miała jeden cel- dziewczyna chciała sprawdzić czy Justyna "spała" z grochowiakiem. Krew na szczotce świadczy o tym że jednak nie, Justyna była dziewicą.
Scena szokująca ale mogła sie zdarzyć. Wiele lat temu w podstawówce mojej siostry była afera. Chłopcy z 5 klasy znęcali się nad mniejszym, słabszym kolegą. Dorwali go w łazience i wsadzili mu w tyłek butelkę. To, że coś jest mocne, szokujące i wydaje się nierealne wcale nie znaczy, że nie mogło się zdarzyć. Takie rzeczy się dzieją i wbrew pozorom bardzo często są wyciszane, zamiatane pod dywan byle tylko nie wypłynęło.
No bo to jest przecież oczywiste, że jak cię gwałcą szczotką, to leżysz bez ruchu i czekasz aż cię zgwałcą.
Ta scena to kwintesencja badziewności całej tej produkcji. Wyjątkowy knot.
Absolutnie się pod tą opinią podpisuję, scena mocno mocno naciągana bowiem w przypadku takiego zagrożenia włącza się pełna moc i człowiek się broni wszystkimi siłami. Napastniczka nie była silniejsza od Justyny i w dodatku nie miała żadnej pomocy ze strony koleżanek. Źle to zostało przedstawione jak i cały ten wątek z nastolatkami. Niestety ale również uważam Rojst za serial z ogromnym potencjałem który został sknocony po całości.
Zdania nie zmienię, oceny tej sceny jak i całego wątku również. Przeczytaj mój inny post na tym forum o tym jak wątek nastolatków i ich samobójstwa mógł zostać rozwiązany i uzasadniony zarazem a wtedy zrozumiesz moją wypowiedź.
rozumiem, że ty wielokrotnie byłeś gwałcony i wiesz po kolei, z sekundy na sekundę co się wtedy dzieje
Ta scena jest niewiarygodna jeszcze z innej przyczyny. Powodem niechęci klasy do dziewczynki miała być opozycyjna działalność ojca, co jest jakimś absurdem.
Zgadza się, ale generalnie dziewczynka była nielubiana w klasie za działalność ojca. Jest o tym we wcześniejszych odcinkach.
Dokładnie. Za działaność opozycyjną rodzica nikogo w latach '80 raczej nie powinien spotykać ostracyzm kolegów ze szkoły. Wręcz odwrotnie - mogli mieć wsparcie. Wóczas ustrój PRL był postrzegany negatywnie przez całe społeczeństwo. Były liczne protesty. Związkowców z Solidarnośći, działaczy KOR (Adam Michnik, Jacek Kuroń, Zbigniew Romaszewski, Henryk Wujec), zostali nawet oskarżeni o chęć obalenia ustroju. Jednak po jednej sesji rozprawa została odroczona "na zawsze". PRL chylił się mocno ku upadkowi. Więc to absurd z tym złym traktowaniem uczennicy przez kolegów tylko dlatego, że ojciec walczył z ustrojem PRL, jak to czyniło lub "tylko" wspierało mnóstwo innych osób w społeczeństwie.